niedziela, 24 sierpnia 2014

Time Travel - Simon The Sorcerer 2: The Lion, the Wizard and the Wardrobe




     Cofnijmy się wstecz o blisko 20 lat. Tak, wtedy właśnie premierę miała wspomniana gra - co prawda nie dokładnie 20 lat temu, acz 19. W roku 1995 premiera światowa, premiera nasza, ze swojską ścieżką językową - około 3 lata później. Jednakże - warto było czekać. Dlaczego wspominam właśnie o tej pozycji? Można powiedzieć że to gra mojego dzieciństwa, pierwsza pozycja przygodowa, przesączona łamigłówkami (których teraz już nie znoszę) i specyficznym rodzajem humoru. Mamy tutaj zarówno parodie filmowe, przeróbki legend a także cóż... nie ukrywajmy - totalnie popieprzony świat. Bo jak inaczej ocenić świat, w którym za brak spłaty pożyczki strzelają z balisty (a może z katapulty?) do Twojego domu?


     Linia fabularna jest prosta jak konstrukcja cepa, rzec by się chciało. Simon przez przypadek trafia do świata, w którym znajdował się już w poprzedniej części, ale do tego nie będę nawiązywać. Zły czarownik Sordid planuje się na nim zemścić za wcześniejsze pokrzyżowanie jego planów, próbuje więc przyzwać go do swojego świata. Coś jednak idzie nie tak, w magicznej szafie nawala GPS czy ki czort, i Simon ląduje w sklepie magicznym starego znajomego. W zasadzie chce tylko wrócić do swojego świata, w tym celu jednak musi zdobyć tajemnicze paliwo do szafy (wtf!?) śluzowicę. Nieustannie kojarzyła mi się ze śliwowicą, wcale nie wątpiłem więc w jej magiczne właściwości.


  Wspominałem o karykaturach, o kpinach i parodiach. W trakcie gry znajdujemy całe multum odwołań do popularnych serii. Mamy na przykład rodzinkę 3 misiów, którym niestety trzeba narobić trochę problemów. Mamy dżina z lampy, mamy też odwołania do seriali - chociażby Drużyny A. Dodatkowo - same elementy otoczenia są dość... specyficzne. W końcu to całkiem normalne, żeby w średniowiecznym społeczeństwie (już pal licho magię) funkcjonowała sieć błotnych fast-foodów, prawda?


     Bohater również nie jest jakimś szczególnym okazem normalności. Oczywiście to również znaczy co przez normalność rozumiemy. To klasyczny nastolatek z "dzisiejszych czasów", zasuwający w jeansach, pierwszej lepszej koszulce i z długimi kudłami. No definitywnie - jeden rzut oka żeby wiedzieć, że znalazł się w złej bajce. Ale również i on jest głównym elementem humorystycznym tejże rozgrywki - denne kawały, jakieś losowe odzywki, czasem nawet celne komentarze - to wszystko tworzy wyjątkowy, cudowny świat Simona, przy którym spędziłem niezliczone godziny. Zaznaczmy jeszcze iż kiedy w to zacząłem grać - internet nie był aż tak popularny - nie dało się po prostu wklikać w googlach tytułu żeby znaleźć jakikolwiek poradnik. Trzeba było wszystko robić samemu, próbować wielu opcji i wczytywać grę multum razy, kiedy coś nie wyszło. Do tej pory jednak bardzo miło wspominam całą rozgrywkę w Simona. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz