To, co wyróżnia Neverhooda najbardziej spośród wielu rówieśników to gigantyczna dawka humoru. Odnoszę wręcz wrażenie, że to był jedyny cel całej produkcji. Nie jest to jednak ten typ humoru, który możemy spotkać we wcześniej opisywanym "Sajmonie", można go raczej zakwalifikować do znanego z licznych kreskówek, pokroju Królika Buggsa, Donalda itp. Całość rozgrywki dodatkowo umila nam ścieżka dźwiękowa, która doskonale pasuje do tego typu świata.
czwartek, 28 sierpnia 2014
Time Travel - The Neverhood
No i nadszedł czas na kolejną perełkę z cyklu "gry z dzieciństwa". Mowa tutaj o Neverhoodzie, cudownej przygodówce ze strasznie ciekawymi elementami logicznymi. Oczywiście cudów nie należy się spodziewać, gra wydana została w 1996 roku. Kto jej nie znał - niech ją pozna, warto. Piękny świat, którego grafika jest wręcz ponadczasowa - w końcu wszystko wykonane jest z plasteliny. Ciężko więc porównywać grafikę tego pokroju do dzisiejszych Krajzisów i Szkajrimów. Jest po prostu jedna, jedyna, wyjątkowa i niepowtarzalna. Tak samo z resztą ma się kwestia fabuły całej rozgrywki - gwarantuje długie dni spędzone przed komputerem. Bo takie właśnie produkcje miały swojego czasu największe wzięcie - grafika nie musi wgniatać w fotel, natomiast fabuła koniecznie musi wciągać i nie pozwalać się oderwać od komputera.
To, co wyróżnia Neverhooda najbardziej spośród wielu rówieśników to gigantyczna dawka humoru. Odnoszę wręcz wrażenie, że to był jedyny cel całej produkcji. Nie jest to jednak ten typ humoru, który możemy spotkać we wcześniej opisywanym "Sajmonie", można go raczej zakwalifikować do znanego z licznych kreskówek, pokroju Królika Buggsa, Donalda itp. Całość rozgrywki dodatkowo umila nam ścieżka dźwiękowa, która doskonale pasuje do tego typu świata.
Co do linii fabularnej - do najbardziej skomplikowanych na świecie nie należy. Nasz główny bohater, Klaymen, budzi się w nieznanym pokoju. Naszym zadaniem jest w sumie dowiedzieć się kim jest, gdzie jest i co tam robi (dostrzegam podobieństwa między Kac Vegas). Podczas całej wędrówki przez plastelinowy świat będziemy natrafiać na dyski z nagraniami niejakiego Willy'ego. Po zebraniu dysków odkryjemy całą historię tegoż świata, nie jest to jednak warunek konieczny do ukończenia gry. No, i dodatkowy smaczek - gra oferuje nam 2 zakończenia, pozytywne oraz negatywne. Warto w niego zagrać, warto go przejść i warto do niego wracać w praktycznie każdym momencie. Gra zostawia po sobie bardzo dużo pozytywnych wspomnień, potrafi również rozbawić każdego, niezależnie od wieku.
To, co wyróżnia Neverhooda najbardziej spośród wielu rówieśników to gigantyczna dawka humoru. Odnoszę wręcz wrażenie, że to był jedyny cel całej produkcji. Nie jest to jednak ten typ humoru, który możemy spotkać we wcześniej opisywanym "Sajmonie", można go raczej zakwalifikować do znanego z licznych kreskówek, pokroju Królika Buggsa, Donalda itp. Całość rozgrywki dodatkowo umila nam ścieżka dźwiękowa, która doskonale pasuje do tego typu świata.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz