Miejsce 10 - Left 4 Dead.
Na pierwszy ogień mam dla Was Left 4 Dead. Gra dość popularna, nie taka również stara - premierę miała w 2008 roku. Doczekała się nawet sequela - Left 4 Dead 2, jednakże zawsze bardziej "przyjemna" wydawała mi się jedynka. Całość ma banalnie prostą fabułę, która myślę że każdego w sobie rozkocha - jesteś jedną z 4 osób pozostawionych w mieście, konkretniej - jedną z 4 osób niewrażliwych na mutację. Twoim celem jest wydostanie się razem z zespołem z metropolii wypełnionej ślicznymi, milutkimi zombiaczkami. Oczywiście, autorzy trochę utrudnili zabawę - oprócz klasycznych zombiaków mamy styczność ze specjalnymi mutacjami - łowcy, tanki, wiedźmy. Mamy również całkiem spory arsenał broni i amunicji - na szczęście, bo jeśli już tank zagrodzi nam drogę - amunicja bardzo szybko się kończy. Często szybciej niż hp przeciwnika. Świetna gra, polecam każdemu na nudne wieczory bądź w celach relaksacyjnych po ciężkim dniu. Nic tak nie poprawia mojego humoru jak ubicie hord wrogów, szczególnie takich, które szybko się nie kończą.
Miejsce 9 - Amnesia - The Dark Descent.
Wspominałem na początku iż nie lubię survival horrorów, jednakże w wielu sytuacjach uznaję je za istne majstersztyki w dziedzinie strasznych gier. Atmosfera, dźwięki, słaba widoczność, świadomość że nie jesteś w stanie zniszczyć ścigającego Cię przeciwnika - to wszystko tworzy jeden, wielki, niepowtarzalny klimat. Pod tym względem Amnesia zawsze była dla mnie jednym z najlepszych produktów. W grze trafiasz do mrocznego, opuszczonego zamku. Wcielasz się w rolę Daniela, gościa który z własnej inicjatywy (ciężko to wyjaśnić...) ma amnezję. Nie ma pojęcia o niczym, oprócz jednego - jego życiu grozi niebezpieczeństwo. Poprzez całą rozgrywkę masz się ukrywać, rozwiązywać zadania, obserwować potwory i różnego typu tajemnicze zdarzenia... i modlić się, żeby nic Cię nie zauważyło bądź zaatakowało. Najczęściej korzystał będziesz z lampy, do której oczywiście podczas gry będziesz mógł znaleźć paliwo. Świetna gra, niezależnie czy patrzeć na nią jako na survival horror, czy jako na przygodówkę. Gorąco polecam, jednakże jak z każdym survi horrorem - odradzam grę w nocy.
Miejsce 8 - Dead Space.
Dead Space to gra nawiązująca swoją tematyką do japońskiego filmu animowanego o tym samym tytule. Wcielamy się w Isaaca Clarke'a, w pełni wykwalifikowanego inżyniera ze statku USS Kellion. Do załogi statku dociera sygnał ratunkowy wysłany z jednostki USS Ishimura, znanej nam z wymienionej wcześniej animacji. USS Kellion wyrusza na ratunek, jednakże jak można się spodziewać - coś idzie nie tak jak powinno, podczas lądowania pojawiają się takie i inne problemy i zmuszeni są lądować awaryjnie na Ishimurze. Początek gry nudzi niemiłosiernie - wszystkie poziomy wyglądają zasadniczo na takie same, nic się nie dzieje. Jednakże twórcy nawiązywali w grze do takich klasyków jak "Alien", "Event Horizon", więc na pewno nuda nie jest stałym elementem rozgrywki. Gra wyszła w 2008 roku, doczekała się również 2 kolejnej części, podobnej jakości. Polecam każdemu kto lubi strzelanki sci-fi utrzymywane jednak w klimatach survival horroru. Piękna i mroczna oprawa graficzna, doskonale dopasowana muzyka na pewno zagwarantują Wam wiele godzin emocjonującej rozgrywki.
Miejsce 7 - Slender: The Eight Pages.
Dość popularna i zdecydowanie bardzo znana gra, polegająca na odkrywaniu kartek. W sumie, tak można to najłatwiej opisać - zasuwasz po ciemnym lesie i okolicach, odkrywasz kartki umieszczone w losowych miejscach i uciekasz przed Slenderem. Zadaniem gracza jest odkrycie całości zanim wcześniej wymieniony potwór nas dorwie.
Slender to gra bardzo klimatyczna i jeszcze bardziej wciągająca. Ogarniający całą prawie planszę mrok, ciche odgłosy lasu, trzeszczenie ekranu gdy w pobliżu znajduje się Slender - wszystko to potrafi przerazić w odpowiedniej kombinacji. Z czystym sumieniem polecam ją każdemu kto lubi się bać. Grafika co prawda nie zachwyca, na zbyt zaawansowane animacje nie ma też co liczyć (mimo że dzieło zostało wydane w 2012), jednakże twórcy postawili na zupełnie inne wartości. Slender ma przerażać. Wychodzi mu to idealnie.
Miejsce 6 - F.E.A.R.
F.E.A.R. to skrót od First Encounter Assault Recon, czyli od jednostki w której członka się wcielamy. Zadaniem grupy jest eliminacja wszelkiego możliwego terroryzmu, podczas rozgrywki zajmujemy się odbiciem z rąk napastników siedziby korporacji technologicznej Armacham. Początki gry przypominają klasycznego FPSa - wchodzisz do budynku, strzelasz do tego co jest złe, niedobre i pruje do Ciebie z każdej możliwej broni. Nowością na te czasy były wysoko rozwinięte algorytmy SI, sprawiające że nawet stosunkowo prosta walka mogła być wyzwaniem. Oczywiście, uniwersalnym rozwiązaniem na każdy problem jak zawsze jest karabin maszynowy i parę granatów. Główny motyw horroru pojawia się dopiero po kilkunastu minutach gry. Główny bohater zaczyna mieć koszmarne wizje, widzieć różne sylwetki itp. Gra świetna, bardzo klimatyczna, szczególnie po poznaniu naszej głównej przeciwniczki - dziewczynki imieniem Alma (chyba nie ma nic wspólnego z Krakowskim Alma Tower). Polecam każdemu, zarówno jako horror - jak i FPS.
Miejsce 5 - Dead Island.
No, tej perełki w zestawieniu na pewno nie mogło zabraknąć. Dead Island dla mnie to połączenie FPSa, RPGa i klasycznego slashera. Znajdujemy się na tropikalnej wyspie, na której pojawił się wirus wywołujący mutację. Tak, mamy kolejne hordy zombiaków do pokonania. Oczywiście, wraz ze wzrostem naszego lvla (RPG jak nic) dostajemy nowe bronie, zarabiamy więcej kasy, odblokowywujemy kolejne tereny, dostajemy coraz bardziej zaawansowane zadania. Celem gry jest ucieczka z wypełnionej po brzegi zombiakami wyspy. Co ciekawe - mamy multum możliwości w kwestii modyfikacji naszych zabawek, możliwość ta strasznie przypadła mi do gustu. Można, dla przykładu, zamontować odpowiednie elektrody oraz rękojeść w broni i - voila! - mamy maczetę miotającą błyskawice. Niby "fuck logic", ale z drugiej strony strasznie przyjemna zabawka. Za produkcję odpowiedzialny był polski Techland, grafika również jest przecudowna. Polecam każdemu, na praktycznie takiej samej zasadzie jak Left 4 Dead. Wieczorny relaksik przy kilkutysięcznej armii zombiaków - jak najbardziej!
Miejsce 4 - Silent Hill 2.
Silent Hill to seria której, myślę, nie trzeba zbyt wielu osobom przedstawiać. Gra początkowo była wydawana przede wszystkim na Play Station, jednakże ze względu na wielką popularność kolejne części zostały wydane także na Xboxa oraz klasycznego PCta. Wielu osobom Silent Hill kojarzy się zapewne z filmem, pamiętajcie jednak - fabuła tego filmu musiała się skądś wziąć.
W 2ce wcielamy się w postać niejakiego Jamesa Sunderlanda, 30 letniego gościa który od śmierci żony - 3 lata wcześniej - nie jest w stanie się pozbierać. Pewnego dnia otrzymuje od niej list (?!) w którym prosi go o spotkanie w ich ulubionej, najpiękniejszej i ogólnie cudownej miejscowości wypoczynkowej - Silent Hill. Zasadniczo gra to survival horror, musimy rozwiązywać masę zagadek i uciekać przed potworami (no, ewentualnie zabijać je). Wprowadza również ciekawą możliwość - nie tylko odgórny stopień trudności, ale osobne ustawianie stopnia trudności dla części zręcznościowej, a także drugiego stopnia dla części logicznej.
Miejsce 3 - SCP 087.
Schodzisz po schodach. W sumie - gdybym tyle napisał to myślę że by wystarczyło, no ale - nie przesadzajmy. Gra naprawdę polega na schodzeniu po schodach. Twórcy postawili w pełni na efekty dźwiękowe, które są dosłownie nieziemskie. Echo klatki schodowej, podwójne kroki, ciągła świadomość że coś za Tobą idzie, niepokojące dźwięki dochodzące z niższych poziomów, raz na jakiś czas pojawiające się przed Tobą efektowne twarze - to wszystko tworzy po prostu kosmiczny efekt.
Miejsce 2 - Resident Evil 4.
Kolejna gra której zdecydowanie nie trzeba przedstawiać szerszej widowni. Wcielamy się tutaj w rolę Leona S. Kennedy'ego, agenta specjalnego, którego zadaniem jest oswobodzenie córki prezydenta z rąk niezidentyfikowanych napastników. Postać Leona może być nieznana filmowym fanom Residenta, jednakże wystąpił w obu filmach animowanych (oczywiście, produkcja japońska), które polecam równie gorąco jak i grę. Ale do rzeczy. Jest to klasyczny survival horror. Mamy przeżyć w otoczeniu wielu przeciwników, w tym wieśniaków pozarażanych nieznanym wirusem, wszelkich bossów (z naprawdę rozbudowanym SI) a także wypełnić nakreślone na początku rozgrywki zadanie - wspominane wcześniej oswobodzenie córki prezydenta. Oprócz jednak części klasycznej dla FPSa - przed nami stoi również zadanie rozwiązywania kilku mniej lub bardziej wymagających zagadek. Niezależnie czy szukasz czegoś żeby się bać, czy żeby po prostu pograć - polecam Residenta. Mi najbardziej spodobała się 4ka, ale możesz śmiało sięgnąć też po wcześniejsze części.
Miejsce 1 - Outlast.
Mój prywatny faworyt, najstraszniejsza gra w jaką miałem do tej pory okazję grać. Mój osobisty rekord to 45 minut ciągłej gry, więcej po prostu nie dałem rady. Wcielamy się w rolę dziennikarza, który w poszukiwaniu prawdy włamuje się do niedawno wykupionego przez prywatną firmę zakładu psychiatrycznego. Co tam się będzie działo? Zagrajcie, nie chcę psuć zabawy. Najlepiej w nocy!
Tyle z mojej strony na chwilę obecną. Myślę o skompletowaniu w najbliższym czasie topki z animacji które oglądałem, myślę że i to powinno Wam przypaść do gustu. W razie pytań i zastrzeżeń jak zwykle - zapraszam do komentarzy. I jeszcze raz - gorąco polecam Outlasta. Gra jest naprawdę przerażająca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz