Najpierw krótki rzut okiem na historię, coby sprawiedliwości stało się za dość. Pierwszy film z całego "uniwersum" piły wyszedł w 2004 roku, posiadał jeszcze "beznumeryczną" wersję. Budżet na film był dość niski (zgodnie z Ciocią Wikipedią), ograniczał się do 1,2 mln zielonych. Nie jest istotne czy to było dokładnie tyle, czy coś więcej/mniej. Liczy się tylko proporcja w tym wypadku. Cały przebieg filmu ogranicza się zasadniczo do jednego pokoju, zamkniętego kibla (i to dość obskurnego) oraz do przebłysków pamięci dwóch uwięzionych tam osób. Prosta, i jednocześnie cudowna pułapka - chcesz przeżyć? Urżnij sobie nogę, zabij kompana i jakimś cudem, bez wykrwawienia się, wyjdź z obiektu. Nie da się ukryć, pierwsza część zrobiła na każdym gigantyczne wrażenie, była nie kryjąc - hitem. Oczywiście, jak w każdym filmie, nie obyło się bez różnych dziur logicznych - no, ale o tym później.
Kolejna część - już numeryczna, Piła II, wyszła rok później z prawie 4 razy większym budżetem. Jak można się domyślać - nie zabija się kury znoszącej złote jaja, seria będzie kontynuowana. I, co dzisiaj już wiemy, była. Wręcz do przesady. 2ga część jeszcze ma "ręce i nogi", nie jest przesadna, pułapki są zmyślne, interesujące, nie zanudzają widza potokami krwi i flaków. Film jest po prostu ładny. Cała akcja dzieje się w domku wypełnionym trującym gazem, ludzie zabijają się dla odtrutek zamiast, jak cywilizowane istoty, współpracować, no ale cóż - czy ktoś spodziewa się czegoś innego po zamknięciu grupy recydywistów w jednym pomieszczeniu? Jedynie nastoletni syn naszego "głównego bohatera" (cholera, ciężko wskazać kto tam właściwie jest tym głównym bohaterem. Za każdym razem jak ktoś nam się spodoba - umiera) JESZCZE nie pasuje do tego profilu, ale może się to dość szybko zmienić.
Piła III... Premiera w 2006 roku, to ostatnia część którą oglądałem "na strzał". Musiałem przeczekać ładnych kilka lat aby powrócić do pełnej serii, i dalej - 3ka jest dla mnie końcem właściwej serii. Fakt, wiele wątków nie zostało wyjaśnionych, ale po tej części zrobił się, ogólnie rozumiany, burdel w filmie. Zagadki nie do wygrania, bohaterowie z problemami psychicznymi (no, mówię tak jakby Jigsaw takowych nie miał...), całkowita krwawa jatka. Nakład na Piłę III to już 10 mln zielonych, więc inwestycja widocznie zwracała się solidnie. Niestety, nie szło to do końca w parze z jakością. Cały film opiera się praktycznie na utrzymywaniu Jigsawa przy życiu. Jigsaw umiera, umiera pani doktor - wszystko dzięki sprytnemu, wybuchowemu kołnierzykowi na szyi wymienionej lekarki. Nie ma co zdradzać za bardzo fabuły, nie chcę odbierać do końca radości z oglądania.
Piła IV - tak, właśnie zaczynamy nową serię "Mody na Sukces". Przez długi czas były spekulacje o czym będzie "Piła 2048". Prawdopodobnie byłoby to przesunięcie konfliktów i pułapek na prehistorię, kiedy jeden jakiniowiec (prapraprapraprapradziak Jigsawa) więził w pułapkach innych jaskiniowców. No, ale dość spekulacji, miejmy nadzieję że aż tak bardzo tego nie rozszerzą - a jeśli nawet, to "za naszej kadencji" tego nie zobaczymy. Film wyszedł w 2007 roku, więc cykl "1 Piła na rok" zostaje w pełni zachowany. Od tego momentu nie ma powodu rozwodzić się nad fabułą. Ktoś zastawia pułapki, ktoś umiera, ktoś próbuje każdego ratować, na końcu "zbawiciel" ginie, a "złoczyńca" ucieka - w sumie w ten sposób można opisać większość kolejnych części. A wszystko w imię Jigsawa i jego prywatnej krucjaty.
w 2008 wychodzi - niespodzianka - KOLEJNA Piła. Teraz już 5ka. Jak poprzednio - nie ma co się rozwodzić nad fabułą. Jedyne co ratuje części po 3ce to pułapki - przyznaję, niektóre strasznie przypadły mi do gustu. Linia fabularna dalej nie jest do końca jasna, tym razem następca Jigsawa - Mark Hoffman - kontynuując dzieło swojego mentora przyciąga skutecznie uwagę agenta Strahma. Jeśli zaczyna to powoli brzmieć faktycznie jak "Moda na Sukces" - nie przejmujcie się, tutaj nikt się z nikim nie żeni, nie ma też (albo ja ich nie zauważyłem) zbyt skomplikowanych relacji między bohaterami. Jeden zabija, drugi próbuje go złapać, w końcu jeden umiera, drugi ucieka. Można to już określić jako "Happy End" w pile - gdyby nie fakt, że kolejne części muszą zbijać fortunę.
I nadchodzi pora na Piłę VI - oczywiście, rok 2009. Ta część, przyznaję szczerze, strasznie przypadła mi do gustu. Całość fabuły toczy się wokół agenta ubezpieczeniowego, który odmówił w przeszłości Jigsawowi pokrycia leczenia raka. Film uznałem za świetny, gdyż dobrze ilustruje amerykański system ubezpieczeniowy - banda specjalistów siedzących wokół podania i wyszukujących dziury, byle tylko odrzucić podanie o pokrycie kosztów i jak najbardziej udupić petenta. Gość trafia do zamkniętego obiektu, w którym jego zadaniem jest przejść całą trasę od klucza do klucza - każdy z kluczy otwiera jedną obręcz na jego kończynach, jeśli czas się skończy - obręcze eksplodują. Na swojej drodze spotyka osoby ze swojego otoczenia, które może (lecz nie musi) uratować. Pułapki jak najbardziej interesujące, jako socjologa - spodobało mi się strasznie spojrzenie na zachowania ludzi w obliczu szybkiej, często cholernie bolesnej śmierci.
W końcu - rok 2010, Piła VII (znana również jako Piła 3D). Finalny (czy aby na pewno?) twór z serii Piły wita nas przeuroczymi pułapkami - dla przykładu, 2 facetów w oszklonej budce na środku rynku oraz przeurocza, niewinna niewiasta - lecąca na dwa fronty. Wybór prosty, albo jeden z gości zginie - albo panienka. Nigdy w życiu tak się nie cieszyłem, że faceci łatwo się ze sobą dogadują w sytuacjach kryzysowych. Mogę tylko spekulować, że po całej akcji przybili "piątkę" i poszli na browara. No, przynajmniej ja bym tak zrobił. Mamy również cudowną pułapkę samochodową, o której zbyt wiele nie planuję się rozpisywać. Jedna z głównych zasad całej serii została utrzymana - chcesz przeżyć? Będzie bolało. I to cholernie, w niektórych przypadkach. 7ka zasadniczo zamyka większą część wątków poruszanych do tej pory w serii, jednakże - jako że chwilowo stanowi zakończenie, nie będę go nikomu psuł robiąc tak bolesny spoiler. Swoją drogą, plakat jest azjatycki gdyż uznałem, że jest przeuroczy. A co, wolno mi!
Piła, jako film, zaczyna się i przebiega tak, jak każda impreza. Na początku imprezy piła jedno, i złapały ją smaki, wtedy wszystko jeszcze było ok. Później - przyszła pora na wstępny rozruch imprezy, wypiła drugie i trzecie. Już w głowie zaczęło szumieć, ale dalej wszystko było względnie w porządku i trzymało się kupy. Później wpadli kumple z akademika z bimbrem, lekko zakropiła, po czym wypiła 4. Tutaj całość zaczęła lecieć na łeb na szyję i totalnie brakło jej umiaru. Piąte i szóste ledwo wypiła, a siódme musieli już w nią wlewać. A teraz jeszcze pojawia się zapowiedź ósmego. Jak na jedną serię - to za dużo, zdecydowanie za dużo, cała historia może skończyć tylko i wyłącznie w sedesie - albo szpitalu, na płukaniu żołądka.
Dobra, masa hejtu się posypała, nie ukrywam. Teraz czas na komplementy. Całą serię oglądałem ze 2 razy, wieczorami, po prostu z nudów. Niektóre części nawet więcej razy, wszystko zależało od nastroju. Za każdym razem - coraz więcej szczegółów zauważałem, coraz przyjemniej było mi odkrywać wątki, które na początku (znudzony, zaspany, cokolwiek) przeoczyłem. Również wizja pułapek była dla mnie zawsze wspaniała - nie wiem co brał ich twórca, ale uważam że powinien się tym podzielić. Linia fabularna ciągnie się niczym spaghetti, co jest trochę męczące - jednak dopiero obejrzenie ostatniej części daje pełen obraz fabuły i człowiekowi otwierają się oczy na wszystkie sytuacje - bezsensowne akcje nabierają sensu, przypadkowe ofiary stają się w pełni celowe. Myślę że Jigsawa można śmiało "zaszufladkować" jako ten sam typ bohatera co Walter White (Breaking Bad) i, w sumie, co Dexter (no, przynajmniej częściowo - zawsze miałem go za tego dobrego). Chciał dobrze, do samego końca - tylko niezbyt mu to wyszło. Waszym własnym przemyśleniom zostawiam pytanie czy był bohaterem - czy może idealnym typem złoczyńcy. W końcu sam nikogo nie zabił, mimo że zmuszał ludzi do samookaleczenia i licznych morderstw. Jedyne co przeszkadza w całej serii to ilość części. Nie da się ukryć, że całość można było zamknąć w 3-4 częściach, ale twórcy postanowili postawić na kasę, komerchę i napchanie kieszeni zielonymi. Tyle z mojej strony, obejrzyjcie sami, oceńcie sami. Ja "Piłę" wspominam bardzo dobrze, mimo że miejscami więcej w niej dziur niż w serze szwajcarskim.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz